Jak już wcześniej pisałam tegoroczne wakacje spędziliśmy nad polskim morzem. Gdy zapadła decyzja o wyjeździe, postanowiłam na tę okoliczność wydziergać sobie jakiś nowy sweterek. Przypomniałam sobie wtedy, ze w moim pudle z zapasami jest bawełna, która kupiłam dwa lata temu na marynarski sweterek.
Narzuciłam szybko oczka na druty, ale jak to ze mną zwykle bywa..nie zdążyłam ze sweterkiem na czas. Kończyłam już na miejscu..ważne jednak, było, aby zdążyć ze sweterkiem na piracką wyprawę o zachodzie słońca ;) Udało się!!! I w oczekiwaniu na statek, prezentuję się już w nowym sweterku.
Powrót do przeszłości...
Od jakiegoś czasu robiłam tylko sweterki w jednym kawałku, od góry w dół, czasami w odwrotnym kierunku. Tak łatwiej, bo nie trzeba zszywać. Tym razem jednak, postanowiłam wrócić do tego co było kiedyś i wydziergałam sweterek w częściach. Musiałam zmagać się, ze zszywaniem. Wydaje mi się jednak, że wyszło to na korzyść, bo zszywane sweterki lepiej trzymają formę. Nie są to zwykłe zszywane prostokąty.. dekolt i ramiona modelowałam rzędami skróconymi.
Do następnego razu :) A wtedy już będzie zielony sweterek z ręcznie farbowanej włóczki.