niedziela, 2 lutego 2020

Co się dzieje....??? cz. 2

Jak postanowiłam zostać tkaczką.

Mówi się, że jak Bóg chce człowieka ukarać, to odbiera mu rozum. I właśnie chyba to, przytrafiło mi się tak mniej więcej w drugiej połowie ubiegłego roku. Zaczęło się niewinnie, od szukania inspiracji do dziergania w sieci. Wtedy zupełnie niechcący tak przez przypadek, trafiłam na tkane szale. Zauroczyły mnie!!! Na początku podchodziłam do nich z pewną nieśmiałością. Jednak potem przemknęła przez głowę mi myśl...Dlaczego by nie spróbować tkania...? O, którym tak w głębi duszy marzyłam przez całe życie, tylko zawsze wydawało mi się to takie nieosiągalne, chociażby ze względu na potrzebny sprzęt i akcesoria. a przecież, kiedyś zdobyłam trochę wiedzy teoretycznej na temat, splotów, tkanin, włókien. Chęć tkania spadła na mnie nagle, niespodziewanie i była tak silna, że nie do opanowania. Pomyślałam więc, teraz albo nigdy, ale im dłużej oglądałam tkane szale to to 'nigdy' nie było już możliwe. Jednocześnie czułam się tak, jakbym upadła na głowę, Bo po jakie licho potrzebne mi jeszcze jedno hobby? Jak wcisnąć tkanie w grafik, pomiędzy pracę zawodową, zajmowanie się domem, dzierganie, szycie, farbowanie? No jak? Jednak jak się baba uprze, to nie ma zmiłuj!
Będąc prawie pewną, że zbzikowałam, aby sprawdzić, czy się to potwierdzi, powiedziałam do męża - kupię sobie krosno. Na co On wzruszył ramionami i powiedział - to sobie kup, jaki masz problem?
No ja, gdzieś ten problem widziałam. Nie wiem, może bałam się, że szybko mi się znudzi i tylko wydam pieniądze na próżno. Jednak chęć tkania była tak duża, że intensywnie zaczęłam szukać krosna, jednocześnie czytając, co tylko się da na temat tkania. Przyznam, ze trwało to trochę, o im bardziej zagłębiałam się w tajniki tkackie, tym większy miałam mętlik w głowie. Szczególnie dużo problemów, nastręczył mi wybór krosna. W pierwszym momencie zachwyciłam się Harfą od Kromskich, ze względu na przystępną cenę, małe gabaryty i łatwość osnuwania. Jednak w miarę zdobywania wiedzy teoretycznej, dochodziłam do wniosku, że takie krosno ze sztywną nicielnico-płochą, nie będzie dla mnie wystarczające i szybko mi się znudzi. Byłam w rozterce, ponieważ w tamtym czasie, nie byłam mentalnie gotowa na zakup dużego krosna z nicielnicami. Byłby to z dla mnie zbyt duży skok, od razu na głęboką wodę. Gdyby coś poszło nie tak, małe krosno, można zawsze, gdzieś upchnąć, chociażby pod łóżkiem ;) i udawać, ze nigdy go nie było..Na małym krośnie np. takim jak Harfa, straty na osnowie też są niewielkie, prawie żadne, w przeciwieństwie do wielkogabarytowej machiny i łatwo się na nim uczyć. Gdzieś po drodze był tez plan budowy własnego krosna. Jednak koniec, końców, tak mniej więcej w połowie września, przyjechała do mnie Harfa i jeszcze tego samego dnia została poskładana przez męża.
 Niebawem osnułam krosno nitkami jakie miałam w domu i utkałam z nich szalik dla męża :)
W kolorach takich jakie lubi najbardziej- szaro- czarne.



 Wtedy jeszcze nie bardzo wiedziałam, jak zrobić frędzelki, a już mi się spieszyło, żeby na krosno wrzucić kolejne nitki, bo widok pustego krosna mnie mocno zasmucał.
Nie bardzo jednak wiedziałam, na czym kolejnym mam się uczyć i wtedy w ręce wpadła mi resztka jedwabiu bourette, która została mi po wydzierganiu tej bluzeczki, pomyślałam, że będzie dobra na osnowę. Na wątek wzięłam, zalegającą w domu brushed alpakę silk i w ekspresowym tempie powstał kolejny szalik. Tkało się go bardzo przyjemnie. Powstały nawet frędzelki :)



 Niestety zgodnie z przewidywaniami, Harfa szybko mi się znudziła i do tego bardzo szybko, po praktycznie po dwóch szalach ;) Jednak powstały na niej jeszcze dwa kolejne szale.
Jeden z własnoręcznie farbowanego marino, tkany specjalnie na prezent dla siostrzenicy. W kolorach niebiesko, zielono, szarych. Tak, aby pasował do jej karnacji i oczu.



I ostatni, z Dundagi, który był sprawcą całego zamieszania krosnowego. To właśnie, szale w kratę tak mnie zachwyciły i skłoniły do zakupu krosna i rozpoczęcia nowej tkackiej przygody.


Teraz powinnam napisać, jak każda początkująca tkaczka, ze marzę o o krośnie nicielnicowym z przynajmniej z czterema nicielnicami, a najlepiej, żeby miało osiem...ale ja już swoje osiem nicielnic mam... ;)
Trzymajcie kciuki i życzcie mi powodzenia w nauce. W tym roku chciałabym się rozwinąć tkacko i zamieszczać więcej postów na temat tkania..chociaż drutów nie porzucam!!!

Dziękuję pięknie za to, ze mnie odwiedzacie, a szczególnie tym, którzy zostawiają po sobie ślad w postaci komentarza. Jest to dla mnie bardzo miłe i budujące.

5 komentarzy:

  1. Podziwiam :-) Zazdrość jest niskim uczuciem, więc nadal podziwiam i życzę jedynie sukcesów!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szale Cudne �� i duże brawa dla Ciebie ������
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Piękne te Twoje szale. Prawdę mówiąc też mi to chodzi po głowie, ale mam podobne obawy, do tych, które Ty miałaś, zatem na razie udaję, że żadnych krosien na świecie nie ma, staram się nie czytać, nie oglądać aby nie ulec kolejnej pokusie. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuda tworzysz! Powodzenia w opanowaniu dużego krosna no i czekam na efekty!

    OdpowiedzUsuń
  5. Your Affiliate Money Printing Machine is ready -

    Plus, making money with it is as simple as 1--2--3!

    It's super easy how it works...

    STEP 1. Tell the system which affiliate products you want to promote
    STEP 2. Add some push button traffic (this ONLY takes 2 minutes)
    STEP 3. Watch the system grow your list and sell your affiliate products all by itself!

    Are you ready???

    Click here to make money with the system

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...