Niejednokrotnie pisałam już o tym, że nie robię podsumowań
dziewiarskich, ani innych. Nie robię też planów na kolejny rok. Tym
razem jednak troszkę nagnę moje zasady, ponieważ miniony rok był
naprawdę dobry, a nawet bardzo dobry, oczywiście pod względem
dziewiarskim. Wiąże się to ściśle z porażką na innym polu...dowodzi
jednak, że dzierganie ma wielką moc, terapeutyczną moc!!! Zajmuje umysł i
trzyma w pionie.
W ubiegłym roku, wydziergałam sporo,
więcej niż w latach ubiegłych i jestem z tego dumna. Nie są to jakieś
imponujące ilości, ale jak na moje możliwości i czas na to poświęcony,
to jest to całkiem niezła kolekcja. Część z wydzierganych rzeczy
pokazywałam na blogu, jeszcze jeden sweterek pokażę, inne niestety nie
dostąpiły tego zaszczytu i pewnie tak już zostanie.
W minionym
roku nauczyłam się też czegoś nowego, a mianowicie dziergać skarpetki.
Mam na swoim koncie pierwszą i jak do tej pory, jedyną parę.
Dzierganie
skarpetek, nie skradło jakoś szczególnie mojego serca. Myślę jednak, że
mimo wszystko, z czasem powstaną kolejne egzemplarze.
Jest
jeszcze coś, o czym koniecznie muszę wspomnieć :) Otóż oprócz małych
spotkań dziewiarskich, jakie odbyłam w ubiegłym roku, to zaliczyłam dwie
duże imprezy, z czego ogromnie się cieszę. Był to Drutozlot w Toruniu i
Zlot Dziergających Czarodziejek w Młynie Jędrów. Spotkałam tam wiele
przemiłych osób, które do tej pory znałam tylko wirtualnie. Więc sami
rozumiecie, że był to wyjątkowy rok!
Sporo nitek zostało też 'pokolorowanych', w tamtym roku, co jest źródłem mojej nieustającej satysfakcji. Na pewno to zadanie będę kontynuować w przyszłości.
Jedyne co mi się tak, nie do końca powiodło, to 'blogowanie'. Wpisów było niewiele, mimo, iż miałam, co pokazywać i o czym pisać. Jednak jakoś zabrakło serca i czasu ;) Chciałabym w przyszłości lepiej tym pokierować.
Na ten rok nie będę robić jakichś konkretnych planów, bo dzierganie to nie przymus, a pasja. Nigdy nie wiadomo, co kolejny dzień przyniesie i jaki pomysł wpadnie do głowy. Dlatego nie zamierzam się w tej kwestii ograniczać. Nie ważne, też ile wydziergam, bo nie dziergam NA WYŚCIGI ! Tak właściwie to też nie potrzebuje 'tysiąca' wydzierganych swetrów (mam w czym chodzić). Wolę mieć mniej, a bardziej przemyślane i dopracowane. Chcę czerpać z dziergania przyjemność, a nie chcę by stało się ono źródłem mojej frustracji, że np. nie wyrabiam się w czasie. Dzierganie ma 'leczyć, a nie wpędzać w chorobę'.
Na ten rok mam tylko jedno marzenie..wydziergać sukienkę :) Jednak podchodzę do tego jak 'pies do jeża', więc nie wiem co z tego będzie? Możliwe, ze na marzeniu się skończy ;) No, ale cóż, świat się od tego nie zawali.
W tym roku chciałabym tez kontynuować walkę z ufokami i zapasami włóczkowymi. Z końcem roku, zrobiłam mały remanent włóczkowy. Wszystko posegregowałam i dokładnie policzyłam. Stan na chwilę obecną jest taki, że posiadam dwa ufoki i X motków włóczek. Dokładna ich liczba znana jest tylko mnie (ponieważ nigdy nie wiadomo, kto to może przeczytać), ale spokojnie nie jest tego, aż tak dużo ;)
Chciałabym pozbyć się tych ufoków i nie produkować też nowych, a moje zapasy włóczkowe..i tu UWAGA! zmniejszyć o połowę. Jest to realne, bo jak już pisałam wcześniej, nie mam tego, aż tak dużo. Możecie się temu dziwić. No, ale cóż, każdy jest inny, a mnie zapasy włóczkowe szczęścia nie dają, wręcz przeciwnie, są powodem do niezadowolenia. Czy mi się uda, ta walka? Zobaczymy. Napiszę o tym na koniec roku.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich moich czytelników i zapraszam do dalszego zaglądania i komentowania. Zostańcie kochani za mną ;)