niedziela, 27 października 2019

Wspomnienie lata

Nawet nie wiem, kiedy minęło lato. Dopiero teraz zorientowałam się, ze poprzedni post był na wiosnę..a teraz od razu przeskakuję do jesieni. Chociaż to co chcę Wam pokazać dzisiaj jest jak najbardziej letnie ;)
Zdjęcia zrobione podczas wakacji, jakoś nie miałam czasu do tej pory wrzucić - czas pędzi jak szalony!! Szkoda byłoby jednak ich nie pokazać, bo przecież mąż tak bardzo się starał :)

Jakoś specjalnie nie przepadam za dzierganiem letnich rzeczy, jednak każdego roku udaje mi się wytworzyć chociaż jedną bluzeczkę z krótkim rękawem. I tak jakoś się składa, ze na te letnie projekty wyciągam włóczki ze starych zapasów. W tym roku wybór padł na jedwab bourette, który kupiła już jakieś dwa, albo trzy lata temu. Poczyniłam, wtedy nawet jakieś próbki, ale nic mi z tego nie wyszło i jedwab wylądował w szafie.
Szkoda jednak, aby tak piękna włóczka leżakowała bezczynnie w ciemnym kącie wiadomego mebla ;)
Potrzebowałam jednak szybkiego efektu, tak, aby jeszcze w tym roku założyć bluzeczkę, a nie czekać na nią całe wieki. Postanowiłam, więc troszkę poeksperymentować. Dołożyłam do buretty nitkę cieniutkiego, chłodnego lnu i robótka ruszyła jak z kopyta. Wkrótce mogłam się cieszyć gotowym wyrobem, który bardzo przypadł mi do gustu.

Teraz, gdy wszyscy prezentują, jesienne krajobrazy, ja tak troszkę na przekór publikuję " morza szum, ptaków śpiew " ;)




Mąż nie tylko zdjęcia cykał, ale też rysował na piasku..odpowiednia oprawa musi być ;)









Na koniec jeszcze moje ukochane zachody słońca :)





niedziela, 5 maja 2019

Tweed...

Z dzierganiem mam w tym roku bardzo pod górę. Jak na razie nie udało mi się ukończyć żadnego poważnego projektu, mam za to,kilka rozgrzebanych (KILKA!!!, a przecież wciąż marzę, aby zostać monogamistką w kwestii dziergania-może kiedyś ). Nie mogę, więc pochwalić się aktualnym wielkogabarytowym udziergiem. Mam jednak do pokazania sweter, który wydziergałam już jakiś czas temu, a do tej pory nie był jeszcze prezentowany na blogu. Koniecznie muszę naprawić to niedopatrzenie, bo sweterek chyba wart jest tego, a na dodatek zawiera w sobie to co, w dziewiarstwie lubię najbardziej...Tak właściwie, to w dzierganiu miłości mam dwie, pierwszą jest zamiłowanie do wszelkiego rodzaju warkoczy i splotów, drugą moja fascynacją są włóczki ręcznie farbowane. Niestety dość często trudno pogodzić ze sobą te dwie miłości, ponieważ włóczki ręcznie farbowane, te mocno kolorowe, niezbyt chętnie lubią ubierać się w warkocze... Sweterek, który dzisiaj Wam pokażę, wydziergałam z włóczki tweedowej, w częściach. Tak..jest zszywany! Mimo, iż nie za bardzo lubię zszywać, to od czasu do czasu, pokuszę się, aby wydziergać coś w kawałkach, bo zszywanie sprawia, ze dzianina lepiej trzyma formę. Sweterek ma też rękawy wszywane z główką i chyba po raz pierwszy jestem zadowolona z tego jak je wszyłam :)
Takiego kardiganu mi właśnie w szafie brakowało ;)







środa, 1 maja 2019

To mnie nie kręci... ;)

Wydziergałam drugą parę skarpetek w moim życiu. Tym razem posiłkowałam się kursikiem "Intensywnie Kreatywnej- Mgliste skarpetki". Skarpetki z dużym klinem i wzmocnioną pietą.
Włóczka to moja własna farbowanka, natomiast wzór, który zastosowałam na zewnętrznej części stopy, pochodzi z jakiej starej gazetki, którą znalazłam w domu.


 Już w trakcie dziergania zorientowałam się, że troszkę minęłam sie z wymiarami i skarpetki będą za duże na moje stopy. Jednak szkoda mi było pruć, więc postanowiłam dopasować jakieś stopy do wydzierganych skarpetek ;)


Wydzierganie drugiej pary skarpetek utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że dzierganie skarpetek mnie nie kręci...może dlatego tak jest, że niezbyt czesto noszę grube skarpety, a może po prostu ja uwielbiam dziergać tylko sweterki. Nie bedę tu zarzekać się, że juz nigdy nie wydziergam żadnej pary. Być może, że jeszcze, kiedyś będę chciała wrócić do dziergania skarpet, chociażby dlatego, aby zutylizować jakieś resztki, po sweterkowe ;)

Co mnie jeszcze nie kręci?
Nie kręcą mnie włóczki Malabrigo. Wiem, że jest wiele osób, które zachwycaja się nimi, uwielbiają z nich dziergać...ja chyba do nich nie nalężę :(
Niemal od początku roku, zmagam sie z dzierganiem dwóch sweterków z włóczek Malabrigo ( to tak w ramach pozbywania się zapasów). Jeden z nich dziergam z Malabrigo Sock, natomiast drugi z Mechity. Dziergam, pruję, dziergam, pruję..... i wciąż jestem niezadowolona. Początkowo myślałam, że mam każdy motek w innym kolorze, ale to mało powiedziane. Niektóre z motków, sa zupełnie inne na początku, a inne na końcu...I o ile rozpoczynająć motek, kolory bardzo mi się podobały, to druga połowa okazywała się zupełnie nie w moim guścienie. Nie wiem czy kiedykolwiek coś z tych włóczek powstanie..Albo skończy się totalnym pruciem i odłożeniem włóczek na długie wieki do lamusa, albo powstaną jakieś misz- maszowe sweterki do noszenia pod kurtką..;) To tyle o kolorach. Natomiast jeżeli chodzi o gatunek i fakrurę tych włóczek, to mogę zdecydowanie powiedzieć, że Mechita jest absolutnie cudowna. Natomiast Sock, no cóż jakościowo to chyba wolę jednak swoje własne, ręcznie farbowane merino.
I tutaj znowu nie będe się zarzekać, że już nigdy nie kupię Malabrigo, no bo 'nigdy nie mów nigdy", ale pewnie nie prędko to nastąpi. Zresztą mój mąż, kiedyś powiedział  "najpiękniejsze są te włóczki, które sama ufarbujesz" i na razie tego się będe trzymać ;) Do następnego razu moi mili :)

niedziela, 3 lutego 2019

Trudne początki..

Minął już miesiąc tego roku, zaczął się kolejny, a ja jeszcze nic nie wydziergałam. Wszystko, cokolwiek wydziergałam w okresie około świątecznym..sprułam..bo albo mi się nie podobało, albo było coś nie tak. Nie żałuję, bo przecież nie będę robić czegoś co się potem nie będzie nadawało do chodzenia. Nie chcę, aby coś bezużytecznie zalegało mi półki w szafie. Najbardziej jednak żal, tych kilku wolnych dni z początkiem stycznia, kiedy to dziergałam intensywnie, chcąc wykorzystać wolny czas..i wszystko poszło na marne ;( 
W końcu z braku pomysłu na jakiś konkretny sweter, wzięłam się za dzierganie skarpetek. W poprzednim poście pisałam, co prawda, że skarpetki nie skradły szczególnie mojego serca, jednak ich dzierganie to dobry sposób, na przeczekanie..na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Pewnie przyjdzie, kiedyś taki dzień, że pomysły sweterkowe pojawią się w głowie, a tymczasem dziergam skarpetki, aktualnie mam już trochę więcej, niż na poniższym zdjęciu, chociaż szału nie ma, a to dlatego,że moje myśli popłynęły ostatnio w nieco innym kierunku..może kiedyś o tym napiszę ;)


 

Mimo iż z dzierganiem ostatnio mi nie wychodzi, całkiem nieźle idzie mi farbowanie. Między innymi zafarbowałam, taki oto zestaw delikatnego ombre. Od różu do wiśni. Każdy moteczek jest inny (czego może nie widać na zdjęciach). Baza to mieszanka, merina, kaszmiru i nylonu. W każdym moteczku jest 350m/100gr. Jeżeli ktoś jest chętny to zestaw jest wolny. Zapraszam :)




 Zafarbowałam również włóczkę tak miękką jak nic innego do tej pory.

 Ta luksusowa nić, składa się z najdelikatniejszej baby alpaki ( mojego ukochanego włókna, jeszcze z czasów, kiedy namiętnie dziergałam chusty i szale ), delikatnie połyskliwego jedwabiu opleciona mięciutkim i ciepłym kaszmirem. Jej dotyk, rozbudzi wszystkie zmysły, bajecznie otuli niczym druga skóra. Mimo, iż posiada delikatny włosek, nic a nic nie gryzie. Grubość DK, i jej puszystość, pozwoli na stworzenie dzianiny ciepłej, a zarazem lekkiej i delikatnej. 
Skład tej cudownej włóczki to 70% baby alpaka, 20% jedwab, 10% kaszmir. W 100gr. moteczku jest 225m.
 Tym razem nie użyłam wielu kolorów, ani mocnych barw..chciałam stworzyć coś dla  miłośników farbowań jednobarwnych, pastelowych, klasycznych i stonowanych.
Kolor rozbielonego złota, czy może delikatnej brzoskwinki, podkreśli nie tylko urodę włóczki, ale także wszelaką inwencję twórczą co do faktury tworzonego wyrobu. Włóczka idealna do wzorów warkoczowych i plecionych, co nie znaczy, że nie można z niej dziergać na gładko. Owszem, można, tworząc w ten sposób dzianinę klasyczną i elegancką.
Mimo, iż tym razem wybrałam taki, a nie inny kolor, nie znaczy to oczywiście, że tej bazy nie można zafarbować inaczej.. można dowolnie rozbudzić wodze fantazji, stworzyć inne kolory pastelowe, mocno nasycone barwami, a także zafarbować nakrapianie itd.





Mam nadzieję, ze nie cały rok będzie taki jak styczeń, że z czasem coś się zmieni, rozkręci. Plany są. Chcę dziergać, farbować i może coś jeszcze..;)
Mam nadzieję, że w końcu zacznę coś tworzyć, a wtedy się chętnie z Wami tym podzielę :)

czwartek, 3 stycznia 2019

Włóczkowe remanenty ;)

Niejednokrotnie pisałam już o tym, że nie robię podsumowań dziewiarskich, ani innych. Nie robię też planów na kolejny rok. Tym razem jednak troszkę nagnę moje zasady, ponieważ miniony rok był naprawdę dobry, a nawet bardzo dobry, oczywiście pod względem dziewiarskim. Wiąże się to ściśle z porażką na innym polu...dowodzi jednak, że dzierganie ma wielką moc, terapeutyczną moc!!! Zajmuje umysł i trzyma w pionie.

W ubiegłym roku, wydziergałam sporo, więcej niż w latach ubiegłych i jestem z tego dumna. Nie są to jakieś imponujące ilości, ale jak na moje możliwości i czas na to poświęcony, to jest to całkiem niezła kolekcja. Część z wydzierganych rzeczy pokazywałam na blogu, jeszcze jeden sweterek pokażę, inne niestety nie dostąpiły tego zaszczytu i pewnie tak już zostanie.
W minionym roku nauczyłam się też czegoś nowego, a mianowicie dziergać skarpetki. Mam na swoim koncie pierwszą i jak do tej pory, jedyną parę.






Dzierganie skarpetek, nie skradło jakoś szczególnie mojego serca. Myślę jednak, że mimo wszystko, z czasem powstaną kolejne egzemplarze.

Jest jeszcze coś, o czym koniecznie muszę wspomnieć :) Otóż oprócz małych spotkań dziewiarskich, jakie odbyłam w ubiegłym roku, to zaliczyłam dwie duże imprezy, z czego ogromnie się cieszę. Był to Drutozlot w Toruniu i Zlot Dziergających Czarodziejek w Młynie Jędrów. Spotkałam tam wiele przemiłych osób, które do tej pory znałam tylko wirtualnie. Więc sami rozumiecie, że był to wyjątkowy rok!
Sporo nitek zostało też 'pokolorowanych', w tamtym roku, co jest źródłem mojej nieustającej satysfakcji. Na pewno to zadanie będę kontynuować w przyszłości.
Jedyne co mi się tak, nie do końca powiodło, to 'blogowanie'. Wpisów było niewiele, mimo, iż miałam, co pokazywać i o czym pisać. Jednak jakoś zabrakło serca i czasu ;) Chciałabym w przyszłości lepiej tym pokierować.

Na ten rok nie będę robić jakichś konkretnych planów, bo dzierganie to nie przymus, a pasja. Nigdy nie wiadomo, co kolejny dzień przyniesie i jaki pomysł wpadnie do głowy. Dlatego nie zamierzam się w tej kwestii ograniczać. Nie ważne, też ile wydziergam, bo nie dziergam NA WYŚCIGI ! Tak właściwie to też nie potrzebuje 'tysiąca' wydzierganych swetrów (mam w czym chodzić). Wolę mieć mniej, a bardziej przemyślane i dopracowane. Chcę czerpać z dziergania przyjemność, a nie chcę by stało się ono źródłem mojej frustracji, że np. nie wyrabiam się w czasie. Dzierganie ma 'leczyć, a nie wpędzać w chorobę'.
Na ten rok mam tylko jedno marzenie..wydziergać sukienkę :) Jednak podchodzę do tego jak 'pies do jeża', więc nie wiem co z tego będzie? Możliwe, ze na marzeniu się skończy ;) No, ale cóż, świat się od tego nie zawali.
W tym roku chciałabym tez kontynuować walkę z ufokami i zapasami włóczkowymi. Z końcem roku, zrobiłam mały remanent włóczkowy. Wszystko posegregowałam i dokładnie policzyłam. Stan na chwilę obecną jest taki, że posiadam dwa ufoki i X motków włóczek. Dokładna ich liczba znana jest tylko mnie (ponieważ nigdy nie wiadomo, kto to może przeczytać), ale spokojnie nie jest tego, aż tak dużo ;)
Chciałabym pozbyć się tych ufoków i nie produkować też nowych, a moje zapasy włóczkowe..i tu UWAGA! zmniejszyć o połowę. Jest to realne, bo jak już pisałam wcześniej, nie mam tego, aż tak dużo. Możecie się temu dziwić. No, ale cóż, każdy jest inny, a mnie zapasy włóczkowe szczęścia nie dają, wręcz przeciwnie, są powodem do niezadowolenia. Czy mi się uda, ta walka? Zobaczymy. Napiszę o tym na koniec roku.

Pozdrawiam serdecznie Wszystkich moich czytelników i zapraszam do dalszego zaglądania i komentowania. Zostańcie kochani za mną ;)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...